POEMAT
Część pierwsza
DYSKUSJA HIOBA Z PRZYJACIÓŁMI
PIERWSZY SZEREG MÓW
Skarga Hioba
Przeklinanie dnia urodzenia
3 1 Wreszcie Hiob otworzył usta i przeklinał swój dzień.
2 Hiob zabrał głos i tak mówił:
3 * «Niech przepadnie dzień mego urodzenia i noc, gdy powiedziano: "Poczęty mężczyzna".
4 Niech dzień ten zamieni się w ciemność, niech nie dba o niego Bóg w górze. Niechaj nie świeci mu światło,
5 niechaj pochłoną go mrok i ciemności. Niechaj się chmurą zasępi, niech targnie się nań nawałnica.
Złorzeczenie nocy poczęcia
6 Niech noc tę praciemność ogarnie i niech ją z dni roku wymażą*, niech do miesięcy nie wchodzi!
7 * O, niech ta noc bezpłodną się stanie i niechaj nie zazna wesela!
8 Niech ją przeklną złorzeczący dniowi, którzy są zdolni obudzić Lewiatana.
9 Niech zgasną jej gwiazdy wieczorne, by próżno czekała jutrzenki, źrenic nowego dnia nie ujrzała:
10 bo nie zamknęła mi drzwi życia, by zasłonić przede mną mękę.
Czemu przy urodzeniu nie umarłem?
11 Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać?
12 Po cóż mnie przyjęły kolana a piersi podały mi pokarm?*
13 Teraz bym spał, wypoczywał, odetchnąłbym w śnie* pogrążony
14 z królami, ziemskimi władcami, co sobie stawiali grobowce,
15 wśród wodzów w złoto zasobnych, których domy pełne są srebra.
16 Nie żyłbym jak płód poroniony, jak dziecię, co światła nie znało.
17 Tam niegodziwcy nie krzyczą, spokojni, zużyli już siły.
18 Tam wszyscy więźniowie bez lęku, nie słyszą już głosu strażnika;
19 tam razem i mały, i wielki, tam sługa jest wolny od pana.
Co nieszczęśliwemu po życiu?
20 * Po co się daje życie strapionym, istnienie złamanym na duchu,
21 co śmierci czekają na próżno, szukają jej bardziej niż skarbu w roli;
22 cieszą się, skaczą z radości, weselą się, że doszli do grobu.
23 Człowiek swej drogi jest nieświadomy, Bóg sam ją przed nim zamyka.
24 Płacz stał mi się pożywieniem, jęki moje płyną jak woda,
25 bo spotkało mnie, czegom się lękał, bałem się, a jednak to przyszło.
26 Nie znam spokoju ni ciszy, nim spocznę, już wrzawa przychodzi»*.
Pierwsza mowa Elifaza: Potrzeba ufności w Bogu
Dziwienie się postępowaniu Hioba
4 1 Teraz zabrał głos Elifaz* z Temanu i tak rzekł:
2 «Wolno pomówić? Przykro ci? Lecz któż się wstrzyma od słów stwierdzonych doświadczeniem?
3 Tyś przecież wielu pouczał, wzmacniałeś omdlałe ręce,
4 twe słowa krzepiły słabych, wspierałeś kolana zachwiane.
5 Gdy teraz przyszło na ciebie, tyś słaby, strwożony, gdy ciebie dotknęło.
6 Czy bogobojność już nie jest twą ufnością, a nadzieją - doskonałość dróg twoich?
7 Przypomnij, czy zginął kto prawy? Gdzie sprawiedliwych zgładzono?*
8 O ile wiadomo, złoczyńca, który sieje nieprawość, zbiera z niej plon.
9 Od gniewu Boga on ginie, upada od gniewu Jego oburzenia:
10 ryk lwa, wrzask lwicy, łamią się i zęby lwiątek*;
11 lew ginie z braku łupu, a małe lwicy idą w rozsypkę.
12 Doszło mnie tajemne słowo, jakiś szmer przyjęło me ucho
13 w zgłębianiu nocnych rozmyślań*, gdy sen człowiekiem owładnął.
14 Strach mnie ogarnął i drżenie, że wszystkie się kości zatrzęsły,
15 tchnienie mi twarz owionęło, włosy się na mnie zjeżyły.
16 Stał. Nie poznałem twarzy. Jakaś postać przed mymi oczami. Szelest. I głos dosłyszałem:
Nikt bez winy przed Bogiem
17 "Czyż u Boga człowiek jest niewinny, czy u Stwórcy śmiertelnik jest czysty?"*
18 Wszak On sługom swoim nie ufa: i w aniołach braki dostrzega.
19 A cóż mieszkańcy glinianych lepianek, których podstawy na piasku?* - Łatwiej ich zgnieść niż mola.
20 Od rana do zmroku wyginą, bez sławy przepadną na wieki.
21 Czy ich mieszkanie* nie runie? Umrą, lecz nie w mądrości.
Cierpienie owocem grzechu
5 1 Wołaj! Czy ktoś ci odpowie? Do kogo ze świętych* się zwrócisz?
2 Żal nierozsądnych zabija, a gniew uśmierca niemądrych.
3 Patrzałem, jak głupiec zapuszczał korzenie, gdy wtem widzę, że w jego siedzibie
4 synowie są bez pomocy, w bramie ich sąd bez obrońcy,
5 zbiory ich głodni zjadają lub do kryjówek zanoszą; chciwi bogactwa ich pragną.
6 Wszak boleść nie z roli wyszła, ni z ziemi cierpienie wyrosło.
7 To człowiek się rodzi, by jęczeć*, jak iskra, by unieść się w górę.
8 Lecz ja bym się zwrócił do Boga, Bogu przedstawiłbym sprawę.
9 On czyni niezmierne dziwy, a cudów Jego bez liku:
10 On udziela glebie deszczu, posyła wody na powierzchnię ziemi,
11 wysoko podnosi zgnębionych, smutni się szczęściem weselą.
12 Udaremnia zamysły przebiegłych: dzieło ich rąk - nieskuteczne;
13 chytrzy złapani, choć sprytni - daremne knowania podstępnych.
14 Za dnia popadają w ciemność, w południe macają jak w nocy.
15 Sierotę ratuje od miecza, biedaka - z przemocy mocarza,
16 ubogi się karmi nadzieją, bo nieprawość zamyka swe usta.
Bóg dobry dla skruszonych
17 Szczęśliwy, kogo Bóg karci, więc nie odrzucaj nagan Wszechmocnego.
18 On zrani, On także uleczy, skaleczy - i ręką swą własną uzdrowi.
19 Od sześciu* nieszczęść uwolni, w siedmiu - zło ciebie nie dotknie;
20 w nędzy wykupi od śmierci, na wojnie od miecza wybawi.
21 Unikniesz chłosty języka, nie strwoży cię nieszczęście, gdy spadnie;
22 będziesz się śmiał z suszy i głodu, nie zadrżysz przed dzikim zwierzęciem,
23 gdyż zawrzesz pakt z kamieniami i przyjaźń z polną zwierzyną.
24 Ujrzysz twój namiot spokojnym, mieszkanie zastaniesz bez braków.
25 Poznasz, że wielu masz potomków, że twych dzieci - jak trawy na łące.
26 Dojrzały zejdziesz do grobu, jak snopy zbierane w swym czasie.
27 Tośmy zbadali i tak jest; posłuchaj i sam to chciej pojąć!»
Odpowiedź Hioba: Tylko umęczony zna swą nędzę
Słusznie narzekam
6 1 Hiob na to odpowiedział:
2 «Proszę was, zważcie nieszczęście, połóżcie na szali zniszczenie:
3 cięższe to od piasku morskiego, stąd nierozważne me słowa.
4 Bo strzały Boga tkwią we mnie, moja dusza truciznę ich pije*, strach przed Bogiem na mnie naciera.
5 Czy dziki osioł ryczy na trawie lub mruczy wół, gdy ma paszę?
6 Czy miła potrawa bez soli, a ślaz* czy w smaku przyjemny?
7 Dotknąć się tego nie ważę, są niby chleb nieczysty.
8 Któż zdoła ziścić mą prośbę? Niech spełni Bóg moje życzenie!
9 Oby się zgodził mnie zmiażdżyć i przeciął pasmo dni moich!*
10 Przez to już będę miał ulgę, ucieszę się w mojej udręce, że nie wzgardziłem słowami Świętego.
11 Czy starczy mi sił, aby przetrwać? Jakiż tu cel cierpliwości?
12 Czy moja siła z kamienia? Czy ja mam ciało ze spiżu?
13 Nie znajdę dla siebie pociechy. Choć stokroć pomnożę zasoby, daleki ode mnie ratunek.
14 W rozpaczy mieć pomoc od bliźnich, to wrócić do czci Wszechmocnego*.
15 Najbliżsi zawiedli jak potok, jak zimowy strumień uchodzą
16 od lodu, co płynie, zmącony, gdy śnieg już nad nim topnieje,
17 a suszą spalony wysycha, zanika w porze upałów*.
18 Ze swych dróg karawany zbaczają, w pustyni zagłębią się, zginą*:
19 podróżni z Temy wzrok natężają, szukają wędrowcy ze Saby*.
20 Wstyd im, że mieli już pewność, zmieszani, gdy przyszli na miejsce.
21 Tym wy jesteście dla mnie, przeraża was moje nieszczęście.
22 Czyż mówiłem: Dajcie mi coś, wykupcie mnie swoim bogactwem?
23 Uwolnijcie z ręki ciemięzcy, wykupcie mnie od okrutników?
24 Wskazania dajcie - zamilknę, i wyjaśnijcie, w czym błądzę.
25 Ileż potęgi jest w słowach szczerych! A cóż pomoże wasze łajanie?*
26 Czyż chcecie ganić same słowa - i mowy rozpaczy przez wiatr porywane?
27 Naprawdę, sierotę gubicie, kupczycie swym przyjacielem.
28 A teraz popatrzcie na mnie: więc w żywe oczy kłamałbym?
29 Zmieńcie się, zło niech zaniknie; zmieńcie się, o prawość mą chodzi*.
30 Czyż język mój jest występny? Czy podniebienie grzechu nie rozezna?*
7 1 Czyż nie do bojowania* podobny byt człowieka? Czy nie pędzi on dni jak najemnik?
2 Jak niewolnik, co wzdycha do cienia, jak robotnik*, co czeka zapłaty.
3 Zyskałem miesiące męczarni, przeznaczono mi noce udręki.
4 Położę się, mówiąc do siebie: Kiedyż zaświta i wstanę? Lecz noc wiecznością się staje i boleść mną targa do zmroku.
5 Ciało moje okryte robactwem, strupami, skóra rozchodzi się i pęka.
6 Czas leci jak tkackie czółenko* i przemija bez nadziei.
7 Wspomnij, że dni me jak powiew. Ponownie oko me szczęścia nie zazna*.
8 Nikt już mnie powtórnie nie ujrzy: spojrzysz, a już mnie nie będzie.
9 Jak obłok przeleci i zniknie, kto schodzi do Szeolu, nie wraca,
10 by mieszkać we własnym domostwie; nie zobaczą go strony rodzinne.
11 Ja ust ujarzmić nie mogę, mówić chcę w utrapieniu, narzekać w boleści mej duszy.
12 Czy jestem morzem lub smokiem głębiny*, żeś straże przy mnie postawił?
13 Myślałem: Wypocznę na łóżku, posłanie to trosk mych powiernik.
14 Lecz Ty mnie snami przestraszasz, przerażasz mnie widziadłami.
15 Moja dusza wybrała uduszenie, a śmierć - moje członki.
16 Zginę. Nie będę żył wiecznie. Zostaw mnie - dni me jak tchnienie.
17 A kim jest człowiek, abyś go cenił i zwracał ku niemu swe serce?*
18 Czemu go badać co ranka? Na co doświadczać co chwilę?
19 Czy wzrok swój kiedyś odwrócisz? Pozwól mi choćby ślinę przełknąć.
20 Zgrzeszyłem. Cóż mogłem Ci zrobić? [Przecież] człowieka przenikasz. Dlaczego na cel mnie wziąłeś? Mam być ciężarem Najwyższemu?*
21 Czemu to grzechu nie zgładzisz? Nie zmażesz mej nieprawości? Wkrótce położę się w ziemi, nie będzie mnie, choćbyś mnie szukał».
Pierwsza mowa Bildada: Potęga Boża w służbie sprawiedliwości
Kara nasuwa myśl o grzechu jako o przyczynie
8 1 Bildad ze Szuach na to tak odpowiedział:
2 «Jak długo chcesz mówić w ten sposób? Twe słowa gwałtowne jak wicher,
3 Czyż Bóg nagina prawo, Wszechmocny zmienia sprawiedliwość?
4 A jeśli synowie zgrzeszyli* i oddał ich w moc ich występku?
Upokórz się, a zyskasz szczęście
5 Radzę do Boga się zwrócić, o łaskę do Wszechmocnego.
6 Jeśliś jest czysty, niewinny, to czuwać będzie nad tobą, uczciwy twój dom odbuduje*.
7 Skromny byłby początek, lecz koniec byłby wspaniały.
8 Pytaj no dawnych pokoleń, zwróć uwagę na doświadczenie przodków.
9 My, wczorajsi, znamy niewiele, bo wiek nasz jak cień jest na ziemi.
10 Lecz oni pouczą, wyjaśnią słowami, co płyną z rozsądku.
11 Czyż rośnie papirus bez błota, czy się krzewi sitowie bez wody?
12 Jeszcze świeże, niezdatne do ścięcia, [a już] usycha, prędzej od trawy.
13 Tak z drogą niepomnych na Boga; nadzieja nieprawych zaginie,
14 na krótko im [starczy] nadziei, ich ufność jak nić pajęczyny.
15 Kto się jej* uchwyci, ten nie ustoi, upadnie szukając oparcia.
16 On* wprawdzie w słońcu soczysty, pędy swe puszcza w ogrodzie,
17 korzenie umacnia we żwirze, pośród kamieni zakwita.
18 Gdy utniesz go z jego podłoża, ono się zaprze: "Ja go nie widziałem".
19 Oto wesele z tej drogi. A z pyłu wyrośnie ktoś inny.
20 * Prawego Bóg nie odrzuci, złego nie wzmocni ramieniem.
21 Napełni twe usta radością, a wargi okrzykiem wesela.
22 Wrogowie zapłonią się wstydem, przepadną namioty występnych».
Odpowiedź Hioba: Bóg panem absolutnym
Wszechpotężny Bóg
9 1 Hiob na to tak odpowiedział:
2 «Istotnie. Ja wiem, że to prawda. Czy człowiek jest prawy przed Bogiem?
3 Gdyby się ktoś z Nim prawował, nie odpowie raz jeden na tysiąc.
4 Umysł to mądry, a siła potężna*. Któż Mu przeciwny nie padnie?
5 W mgnieniu oka On przesunie góry i zniesie je w swoim gniewie*,
6 On ziemię poruszy w posadach: i poczną trzeszczeć jej słupy.
7 On słońcu zabroni świecić, na gwiazdy pieczęć nałoży.
8 On sam rozciąga niebiosa, kroczy po morskich głębinach;
9 On stworzył Niedźwiedzicę, Oriona, Plejady i Strefy Południa*.
10 On czyni cuda niezbadane, nikt nie zliczy Jego dziwów.
11 Nie widzę Go, chociaż przechodzi: mija, a dostrzec nie mogę.
12 Kto Mu zabroni, choć zniszczy? Kto zdoła powiedzieć: "Co robisz?"*
13 Bóg gniewu hamować nie musi, uległe są Mu służki* Rahaba.
14 Jakże ja zdołam z Nim mówić? Dobiorę wyrazów właściwych?
15 Choć słuszność mam, nie odpowiadam i tylko błagam o litość.
16 Proszę Go, by się odezwał, a nie mam pewności, że słucha.
17 On może zniszczyć mnie burzą, bez przyczyny pomnożyć mi rany.
18 Nawet odetchnąć mi nie da, tak mnie napełni goryczą.
19 O siłę chodzi? To mocarz. O sąd? Kto da mi świadectwo?
20 On i prawym zamknie usta*, mam słuszność, a winnym mnie uzna.
21 Czym czysty? Nie znam sam siebie, potępiam swe własne życie.
22 Na jedno więc, rzekłem, wychodzi, prawego ze złym razem zniszczy*.
23 Gdy nagła powódź zabija*, drwi z cierpień niewinnego;
24 ziemię dał w ręce grzeszników, sędziom zakrywa oblicza. Jeśli nie On - to kto właściwie?
25 Szybsze me dni niźli biegacz, uciekają, nie zaznawszy szczęścia,
26 mkną jak łodzie z sitowia, gonią jak orzeł ofiarę.
27 Gdy powiem: Zapomnę o męce, odmienię, rozjaśnię oblicze -
28 drżę na myśl o cierpieniu, pewny, że mnie nie uwolni.
29 Jestem grzesznikiem, przyznaję*. Więc po co się męczę na próżno?
30 Choćbym się w śniegu wykąpał, a ługiem umył swe ręce;
31 umieścisz mnie tam, na dole*. Nawet mój płaszcz mną się brzydzi.
32 Nie człowiek to, aby Mu odrzec: "Razem stawajmy u sądu!"
33 Czy jest między nami rozjemca, co rękę położy na obu?
34 Niech zdejmie ze mnie swą rózgę i strachem mnie nie napełnia,
35 bym mówić zdołał bez lęku... A tak, ja nie mam śmiałości.
10 1 Życie obrzydło mojej duszy, przedstawię Jemu swą sprawę, odezwę się w bólu mej duszy!
2 Nie potępiaj mnie, powiem do Boga. Dlaczego dokuczasz mi, powiedz!
3 Przyjemnie ci mnie uciskać, odrzucać dzieło swoich rąk i sprzyjać radzie występnych?
4 Czy oczy Twoje cielesne lub patrzysz na sposób ludzki?
5 Czy dni Twoje są jak dni człowieka, jak wiek mężczyzny Twe lata*,
6 że szukasz u mnie przestępstwa i grzechu mego dochodzisz?
7 Choć wiesz, żem przecież nie zgrzeszył, nikt mnie z Twej ręki nie wyrwie.
8 Twe ręce ukształtowały mnie, uczyniły: opuszczonego dokoła* chcesz zniszczyć?
9 Wspomnij, żeś ulepił mnie z gliny: i chcesz obrócić mnie w proch?
10 Czy mnie nie zlałeś* jak mleko, czyż zsiąść się nie dałeś jak serowi*?
11 Odziałeś mnie skórą i ciałem i spiąłeś żyłami i kośćmi,
12 darzyłeś miłością, bogactwem, troskliwość Twa strzegła mi ducha -
13 a w sercu to ukrywałeś?
Teraz już znam Twe zamiary*.
14 Tylko czyhałeś na mój grzech, nie chcesz mnie uwolnić od winy.
15 Biada mi, gdybym ja zgrzeszył! Choć sprawiedliwy, nie podniosę głowy, syty pogardy, niedolą pojony.
16 Pysznego złowisz jak lwiątko, na nowo użyjesz Twej mocy,
17 postawisz mi świeże dowody, gniew swój umocnisz powtórnie, sprowadzisz nowe zastępy.
18 Czemuż wywiodłeś mnie z łona? Bodajbym zginął i nikt mnie nie widział,
19 jak ktoś, co nigdy nie istniał, od łona złożony do grobu.
20 Czyż nie krótkie są dni mego życia? Odwróć Twój wzrok, niech trochę rozjaśnię oblicze,
21 nim pójdę, by nigdy nie wrócić, do kraju pełnego ciemności,
22 do ziemi czarnej jak noc*, do cienia chaosu i śmierci, gdzie świecą jedynie mroki».
Pierwsza mowa Sofara: Nawróć się!
Jesteś zuchwały
11 1 Wówczas zabrał głos Sofar z Naamy i tak rzekł:
2 «Czyż nie dostanie odprawy gaduła, a wymowny człowiek ma słuszność?
3 Czy mężowie zamilkną słysząc brednie, czy szyderstwo nie otrzyma nagany?
4 Rzekłeś: "Nauka* moja czysta, niewinny jestem w Twych oczach".
5 Lecz gdyby Bóg przemówił i zaczął z tobą rozmawiać,
6 objawił ci tajniki rozumu, gdyż wieloraka to mądrość*: poznałbyś, ile Bóg ci zapomniał.
Niezgłębiona wielkość Boga
7 Czy dosięgniesz głębin Boga, dotrzesz do granic Wszechmocnego?
8 Wyższe nad niebo*. Przenikniesz? Głębsze niż Szeol. Czy zbadasz?
9 Powierzchnią dłuższe od ziemi i szersze nawet od morza.
10 Gdy przechodzi, nakłada więzy, woła na sąd, kto zabroni?*
11 Ludzie podstępni są Mu jawni, widzi zło, bo uważa.
Nawróć się, a zaznasz szczęścia
12 Lekkoduch* niech się hamuje, a płochy niech wejdzie w siebie.
13 Gdy będziesz miał wierne serce, do Niego wzniesiesz* swe ręce,
14 gdy odsuniesz dłonie od występku i nie ścierpisz grzechu w namiocie -
15 to głowę podniesiesz: bez winyś; staniesz się mocnym: bez lęku.
16 Cierpienie twe pójdzie w niepamięć, jak deszcz miniony je wspomnisz.
17 Życie roztoczy swój blask jak południe, mrok* się przemieni w poranek.
18 Pełen nadziei, ufności, odpoczniesz bezpiecznie strzeżony.
19 Nikt nie zakłóci spokoju, a wielu ci będzie schlebiało.
20 Lecz oczy występnych osłabną, nie znajdą dla siebie schronienia, ufność ich - wyzionąć ducha»*.
Odpowiedź Hioba: Mądrość i potęga Boga
Mam do was żal
12 1 Hiob na to odpowiedział:
2 «Prawda, jesteście potężni, a z wami już mądrość zaginie...
3 I ja mam rozsądek jak wy, <nie ustępuję wam w niczym>. Komu te rzeczy nieznane?
4 Na drwiny się bliźnich narażam, gdy proszę, by Bóg się odezwał. Z czystego, prawego się śmieją.
5 "Wzgarda dla ginących" - myśli bezpieczny - "popchnąć tego, komu nogi się chwieją".
6 Spokojne namioty złoczyńców, kto gniewa Boga, jest dufny; za rękę go Bóg prowadzi.
7 Zapytaj zwierząt - pouczą. I ptaki w powietrzu powiedzą.
8 Zapytaj Podziemia*, wyjaśni; pouczą cię i ryby w morzu.
9 Któż by z nich tego nie wiedział, że ręka Pana uczyniła wszystko:
10 w Jego ręku - tchnienie życia i dusza każdego człowieka.
11 Czyż ucho nie bada mowy, a smak nie kosztuje pokarmu?
12 [Więc tylko] u starców jest mądrość, roztropność u wiekiem podeszłych?
13 On ma potęgę i rozum, rozsądek znać w Jego planach.
14 Gdy On rozwali - któż odbuduje, gdy zamknie, kto by otworzył?
15 Gdy wody wstrzyma - jest susza; zwolni je - ziemię spustoszą.
16 U Niego zwycięstwo i siła*, ma w ręku błądzących i kłamców.
17 * Radców przyda niemądrych, a sędziów wyzuje z rozsądku.
18 Królów pozbawi* ich władzy i sznurem skrępuje ich biodra.
19 Kapłanów pośle nierozważnych*, powali największych mocarzy.
20 Głos uzdolnionym odbierze, rozsądku pozbawi i starców,
21 pogardą okryje szlachetnych, bo pas odepnie mocarzom.
22 Głębinom wydrze tajniki, oświetli odwieczne ciemności,
23 narody pomnoży i zgubi, jak dowódca ich prowadzi*.
24 Rządcom ziem odbierze rozsądek, po bezdrożach pozwoli im błądzić;
25 macają w ciemności bez światła, chwieją się jak pijani.
13 1 To wszystko* me oko widziało, słyszało, pojęło me ucho.
2 Co wiecie, i ja wiem także. Nie ustępuję wam w niczym.
3 Lecz mówić chcę z Wszechmogącym, bronić się będę u Boga*.
4 Bo wy zmyślacie oszustwa, lekarze nic niewarci.
5 Gdybyście chcieli zamilknąć, byłby to znak roztropności.
6 Słuchajcie mego sprzeciwu, na odpowiedź mych warg zważajcie.
7 Czy Boga złem osłonicie? Wszechmogącego obronicie kłamstwem?
8 [Tak] Jego stronę trzymacie? Czy rzecznikami jesteście Bożymi?
9 Czy dobrze by było, gdyby was doświadczył? Czy można z Niego szydzić jak z człowieka?
10 Przywoła was do rozsądku, jeśli w ukryciu stronniczo mówicie.
11 Czy Majestat nie budzi lęku? Czy nie przejmuje was grozą?
12 * Zdaniami z piasku wy strofujecie; wszak wasze tarcze* są z gliny.
13 Milczcie, niech ja teraz powiem, cokolwiek może przyjść na mnie.
14 Między zęby stale biorę swe ciało, własne swe życie nadstawiam*.
15 Choćby mnie zabił Wszechmocny - ufam, i dróg moich przed Nim chcę bronić.
16 To mi wystarczy za obronę. Nieprawy do Niego nie dojdzie.
17 Słuchajcie pilnie mej mowy, na słowa me uszu nadstawcie.
18 Mam gotową obronę przed sądem, pewien, że jestem niewinny*.
19 Kto chce się ze mną prawować? A teraz umilknę i umrę.
20 Uczyń mi tylko dwie rzeczy, na pewno nie stchórzę przed Tobą*:
21 Odejmij ode mnie Twą rękę* i spraw, bym nie bał się Ciebie.
22 Mów pierwszy, a ja niech odpowiem, lub ja przemówię, Ty po mnie.
23 Ile mam przewin i grzechów? Ujawnij występki i winy!
24 Czemu chowasz swoje oblicze?* Czemu mnie poczytujesz za wroga?
25 Chcesz liść gnany wiatrem płoszyć, prześladować słomę [już] wyschłą?
26 Przypisujesz mi czyny gwałtu, wspominasz grzechy młodości*.
27 Nogi zakułeś w kajdany, dokładnie drogi me śledzisz, ślady stóp moich badasz.
28 Jak próchno się to rozpadnie, niczym ubranie zjedzone przez mole*.
14 1 Człowiek zrodzony z niewiasty ma krótkie i bolesne życie,
2 wyrasta i więdnie jak kwiat, przemija jak cień chwilowy;
3 a z gniewem na niego spoglądasz i stawiasz przed swoim sądem.
4 Któż czystym uczyni skalane?* Nikt zgoła.
5 Człowieka dni ilość zliczona, i liczba miesięcy u Ciebie, kres* wyznaczyłeś im nieprzekraczalny.
6 Zaniechaj go, wzrok Twój oderwij*, niech cieszy się dniem najemnika!
7 Drzewo ma jeszcze nadzieję, bo ścięte, na nowo wyrasta, świeży pęd nie obumrze.
8 Choć bowiem korzeń zestarzeje się w ziemi, a pień jego w piasku zbutwieje,
9 gdy wodę poczuje, odrasta, rozwija się jak młoda roślina.
10 A mocarz umarły przepada. Gdzież będzie człowiek, gdy zginie?
11 Wody z morza znikną i rzeki wprzód wyschną doszczętnie -
12 a człowiek umarły nie wstanie, zbudzi się, gdy nieba nie stanie*, nie zdoła się ze snu ocucić.
Czy gniew przeczekać w Szeolu?
13 O gdybyś w Szeolu mnie schował*, ukrył, aż gniew Twój przeminie, czas mi postawił, kiedy mnie wspomnisz...
14 Ale czy zmarły ożyje? Czekałbym przez wszystkie dni mojej walki, aż taka chwila nadejdzie.
15 Ty mówiłbyś, ja bym odpowiadał, tęskniłbyś do dzieła rąk swoich.
16 Obliczyłbyś wtedy moje kroki, zło byś mi puścił w niepamięć,
17 pod pieczęcią trzymał przestępstwa, wybielił wszystkie me grzechy.
18 Góra rozpadnie się w gruzy i skała zmieni swe miejsce,
19 woda zniszczy kamienie, fala podmyje glebę; i Ty nadzieję niweczysz w człowieku*.
20 Miażdżysz na zawsze i on odchodzi, pozbawiasz kształtu, odsyłasz.
21 Czy we czci jego synowie? - On nie wie. Czy też wzgardzeni? Już o tym nie myśli.
22 Zadręcza go własne ciało*, odczuwa ból swojej duszy».
DRUGI SZEREG MÓW
Druga mowa Elifaza: Hiob sam siebie oskarża
Nie mówisz jak mędrzec
15 1 Elifaz z Temanu głos zabrał i rzekł*:
2 «Czy mowa mędrca to wicher? Czy pierś mu wypełnia wiatr wschodni?
3 Czy gani zbędnymi słowami, słowami, co na nic się zdadzą?*
4 Ty nawet niszczysz pobożność, osłabiasz modlitwę do Boga.
5 Twoja nieprawość uczy cię mówić, używasz języka bluźnierców.
6 Nie ja - twoje usta cię potępią, twoje wargi są świadkami przeciw tobie*.
7 Czyś pierwszym człowiekiem na ziemi, wcześniej niż góry stworzonym?
8 Czy z tobą to Bóg przyjaźnie rozmawiał i zagarnąłeś całą mądrość?
9 Czy może lepiej coś od nas pojąłeś?* I jasne ci rzeczy nam nieznane?
10 I u nas są mędrcy, sędziwi, starsi od ojca twojego.
11 Czy nieważne u ciebie Boże pociechy i łagodne z tobą rozmowy?
12 Czemu masz serce wzburzone, oczami swymi tak mrugasz,
13 gdy duch twój się na Boga porywa i słowa z ust swoich miotasz?
14 Czyż mógłby człowiek żyć w święcie lub syn człowieczy bez zmazy*,
15 gdy On nie ufa swym świętym*, niebiosa nie dość dlań czyste?
16 Tym bardziej wstrętny Mu grzesznik, co pije nieprawość jak wodę.
17 Wyjaśnię, ty mnie posłuchaj, a to wypowiem, com widział.
18 Naukę mędrców wyłożę, co ojców mądrości nie kryli.
19 Im samym ziemię oddano, bo obcych wśród nich nie było.
Niewierny jest nieszczęśliwy
20 Nieprawy jest zawsze w strachu, zliczone są lata tyrana,
21 głos wrogów brzmi w jego uszach, że w szczęściu napadnie niszczyciel.
22 Nie wierzy, iż ujdzie mroku, los mu pod miecz wyznaczono,
23 rzucą go sępom na pokarm, rozumie, że zguba dlań pewna.
24 Czarny dzień go przeraża, strach go przygniata jak mara, niby król gotowy do boju.
Powodem są własne grzechy
25 Prawicę swą podniósł na Boga, do walki wyzwał Wszechmocnego,
26 biegł z wyciągniętą szyją pod grubych tarcz ochroną.
27 Twarz swoją ukrył w tłuszczu, a lędźwie mu utyły;
28 mieszkać chce w miastach zburzonych, w domach, gdzie ludzi już nie ma, którym pisana ruina.
29 * Nie dojdzie do trwałej fortuny, ani do mroku zejdą bogactwa.
30 Nie zdoła uniknąć ciemności: słońce spali mu zieleń, z oddechem i mowę utraci.
31 Niech złudą wiedziony nie ufa, bo złuda będzie jego zapłatą.
32 Latorośl uwiędnie przed czasem, gałązki się nie zazielenią.
33 Wyrzucą go jak kwaśne grona, oderwą jak liście oliwki;
34 potomstwo niewiernym się nie rodzi, ogień strawi namiot przekupcy.
35 Kto krzywdę pocznie, ten rodzi nieszczęście, gdyż wnętrze gotuje mu zawód».
Odpowiedź Hioba: Sprawiedliwość Boża a ludzka nieprawość
Jestem niepocieszony
16 1 Hiob na to odpowiedział:
2 «Podobnie mówiono mi często. Zamiast koić, wszyscy dręczycie.
3 Czy koniec już pustym dźwiękom? Co skłania cię do mówienia?
4 I ja bym przemawiał podobnie, ale gdy role zmienimy. Mowy bym do was układał, kiwałbym głową nad wami.
5 Pocieszałbym was ustami, nie skąpiłbym słów współczucia.
6 Lecz cierpień nie stłumię słowami. Czy odejdą ode mnie, gdy zmilknę?
7 Ach, teraz jestem zmęczony, zniszczyłeś me wszystkie dowody;
8 ścisnąłeś mnie, mój świadek mi wrogiem, oskarża mnie moja słabość.
9 Sroży się w gniewie i ściga, zgrzytając na mnie zębami. Wróg zmierzył mnie wzrokiem.
10 Usta swe na mnie rozwarli, po twarzy mnie bili okrutnie, społem się przeciw mnie złączyli.
11 Bóg mnie zaprzedał złoczyńcom*, oddał mnie w ręce zbrodniarzy,
12 zburzył już moją beztroskę, chwycił za grzbiet i roztrzaskał, obrał mnie sobie za cel.
13 Łucznikami mnie zewsząd otoczył, nerki mi przeszył nieludzko, żółć moją wylał na ziemię.
14 Wyłom czynił po wyłomie, jak wojownik natarł na mnie.
15 Przywdziałem wór na swe ciało, czołem w proch uderzyłem,
16 oblicze czerwone od płaczu, w oczach już widzę pomrokę,
17 choć rąk nie zmazałem występkiem i modlitwa moja jest czysta.
18 Ziemio, nie zakryj mej krwi*, by krzyk ukojenia nie zaznał.
19 Teraz mój Świadek jest w niebie, Ten, co mnie zna, jest wysoko.
20 [Gdy] gardzą mną przyjaciele, zwracam się z płaczem do Boga,
21 by rozsądził spór człowieka z Bogiem, jakby człowieka z człowiekiem.
22 Jeszcze upłynie lat kilka, nim pójdę, skąd nie ma powrotu.
17 1 Zgnębiony duch - minęły dni, tylko grób mi pozostaje.
2 Czyż nie naśmiewcy są ze mną? Od szyderstw mam noce bezsenne*.
3 * Ty sam racz zastaw* przechować, bo któż chce za mnie poręczyć?
4 Zamknąłeś ich umysł przed rozsądkiem, nie dopuścisz do ich triumfu.
5 "Zwołano bliskich do podziału, a mdleją oczy własnych dzieci"*.
6 Wydano mnie ludziom na pośmiewisko, jestem w ich oczach wyrzutkiem.
7 Moje oko przyćmione od bólu, członki me wyschły jak cień.
8 Sprawiedliwi są tym przerażeni, uczciwi na złych się gniewają;
9 bogobojni pewniejsi swej drogi, kto ręce ma czyste, mocniejszy.
10 Wy wszyscy, nawróćcie się, przyjdźcie! Mędrca wśród was nie znajduję.
11 Minęło już życie, z nim plany i dążenia mojego serca.
12 Noc chcą zamienić na dzień: światło jest bliżej niż ciemność.
13 Mam ufać? Szeol mym domem, w ciemności rozścielę swe łoże,
14 grobowi powiem: "Mój ojcze"! "Matko ma, siostro!" - robactwu.
15 Właściwie, po cóż nadzieja*, kto przedmiot ufności zobaczy?
16 Czy zejdzie do królestwa Szeolu? Czy razem do ziemi pójdziemy?»
Druga mowa Bildada: Gniew nic tu nie pomoże
Gardzisz przyjaciółmi
18 1 I zabrał głos Bildad z Szuach, i rzekł:
2 «Dokądże tego łowienia słowami? Pomyślcie, potem zaś mówmy!
3 Czyśmy podobni do zwierząt, jesteśmy nieczyści w twych oczach?
Niewierny na pewno zaginie
4 Ten człowiek gniewem rozdarty. Czyż przez cię wyludni się ziemia lub skała miejsce swe zmieni?
5 Tak światło grzesznika* zagaśnie, iskra już jego nie błyśnie,
6 światło w namiocie się skończy i lampa się nad nim dopali.
Niegodziwiec wpadnie w sidła
7 Męski krok jego niepewny, zamiar gotuje upadek,
8 bo nogi zawiodą go w sieć, porusza się, lecz między sidłami.
9 Pętlica chwyciła się pięty, pułapka zamknęła się nad nim.
10 Zasadzka na ziemi ukryta, potrzask nań czeka na drodze.
11 Zewsząd upiory go dręczą, kroczą ciągle w ślad za nim.
12 Czeka na niego Żarłoczna, Śmierć czyha u boku*.
13 Pożre mu członki ciała, pożre mu członki - zaraza*.
14 Wygnanego z namiotu, bez nadziei, do Króla Strachów powiodą*.
15 Zamieszka w namiocie - nie swoim; sypie się po nim siarkę*.
16 Korzenie pod nim niszczeją, a nad nim pożółkły już liście*.
17 Ginie wspomnienie w ojczyźnie, zanika imię na rynku.
18 Ze światła rzucą go w ciemność, wypędzą z zaludnionej ziemi;
19 ni syn w narodzie, ni dziedzic, nikt już po nim nie zostanie*.
20 Mieszkańcy Zachodu zdziwieni, grozą przejęty lud Wschodu:
21 Więc takie mieszkanie grzesznika tu miejsce tego, kto Boga znać nie chce?»
Odpowiedź Hioba : Triumf wiary człowieka opuszczonego
Nie dręczcie mnie!
19 1 Hiob na to odpowiedział i rzekł:
2 «Dokąd mnie dręczyć będziecie i gnębić waszymi słowami?
3 Dziesiąty raz mnie znieważacie. Nie wstyd wam nade mną się pastwić?
4 Gdybym naprawdę zbłądził, tkwiłaby we mnie nieprawość.
5 Jeśli naprawdę chcecie triumfować, próbujcie dowieść mi ohydy*.
6 Wiedzcie, że Bóg mnie pognębił, swe sieci rozstawił wokoło*.
7 Gdy krzyknę: "Gwałt" - nie ma echa, "Ratunku!" - ja nie mam prawa.
8 Drogę mi zamknął - nie przejdę; na ścieżkach ciemności roztoczył.
9 Pozbawił mnie całkiem godności, koronę zerwał mi z głowy,
10 wszystko poburzył. Odchodzę. Nadzieję mi podciął jak drzewo.
11 Zapłonął na mnie swym gniewem, za wroga mnie swego poczytał.
12 Przybyły wszystkie hufce, wytyczyły drogę przeciwko mnie i oblegają mój namiot.
13 Bracia ode mnie uciekli, znajomi stronią ode mnie,
14 najbliżsi zawiedli i domownicy, zapomnieli mnie goście mego domu.
15 Dla moich służebnic jam obcy, stałem się w ich oczach nieznany.
16 Na sługę wołałem bez skutku, me usta musiały go prosić,
17 żonie mój oddech niemiły, i cuchnę własnym dzieciom,
18 gardzą mną nawet podrostki, szydzą, gdy staram się podnieść.
19 Odrazę wzbudzam u bliskich, nastają na mnie kochani.
20 Do skóry, do ciała przylgnęły mi kości, ocaliłem [tylko] ciało moich dziąseł*.
21 Zlitujcie się, przyjaciele, zlitujcie*, gdyż Bóg mnie dotknął swą ręką.
22 Czemu, jak Bóg, mnie dręczycie? Nie syci was wygląd ciała?
23 Któż zdoła utrwalić me słowa, potrafi je w księdze* umieścić?
24 Żelaznym rylcem, diamentem, na skale je wyryć na wieki?
25 * Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni.
26 Potem me szczątki skórą odzieje, i ciałem* swym Boga zobaczę*.
27 To właśnie ja Go zobaczę, moje oczy ujrzą, nie kto inny; moje nerki już mdleją z tęsknoty.
28 Powiecie: "Po cóż nalegać? Czyż powód oskarżeń znajdziemy?"
29 Wy sami drżyjcie przed mieczem, bo gniew za grzechy zapłonie. Wiedzcie, że sądy istnieją»*.
Druga mowa Sofara: Sprawiedliwość nie zna wyjątków
Muszę odpowiedzieć
20 1 Wtedy zabrał głos Sofar z Naamy i rzekł:
2 «Zaprawdę, odpowiedź moją dyktuje niepokój wywołany wewnętrznym wzburzeniem*.
3 Słuchając łajań złośliwych, duch mądry gotuje odpowiedź.
Chwilowa radość nieprawego
4 Czyż nie wiesz? Od dawien dawna, odkąd jest człowiek na ziemi,
5 radość występnych jest krótka, szczęście niewiernego trwa chwilkę,
6 choć w pysze chce sięgać po niebo i głową dotykać obłoków.
7 Na zawsze* zaginie jak mierzwa*, obecni powiedzą: "A gdzież on?"
8 Jak sen przeminął, nie można go znaleźć - znikł niby nocne marzenie.
9 Choć goni go oko, nie sięgnie, to miejsce nie ujrzy go więcej.
10 * Synowie zwracają mienie ubogim, jego ręce oddają bogactwa.
11 Jego kości tak pełne były krzepy: wraz z nim ją kładą do prochu*.
12 Słodkie zło w jego ustach, chętnie je miał pod językiem,
13 trzymał i nie chciał wypuścić, język do niego przykleił.
14 Pokarm spleśniał mu w trzewiach, żołądek zawiera truciznę;
15 dobra sam połknął i zwrócił: Bóg wyrzucił je z niego.
16 Wchłaniał on jad padalców, zabije go język żmijowy.
17 Nie spojrzy na wody płynące, choć płyną miodem i śmietaną*.
18 Zwrócił swój zysk nie połknięty. Nie cieszy go złupione bogactwo*.
19 Skrzywdził, zasmucił ubogich, domy zagrabiał, nie stawiał;
20 nie zaznał spokoju w swym wnętrzu, nie uratował się swoim skarbem.
21 Nic nie uszło jego chciwości, stąd jego dobra nietrwałe.
22 Poczuje głód mimo obfitości, owładnie nim siła nieszczęścia.
23 Gdy będzie czym wnętrze napełnić, Bóg ześle na niego żar swego gniewu, wyleje nań fale swej zapalczywości.
24 Uciekł przed bronią żelazną, przebije go łuk brązowy.
25 Przeszyje go, wyjdzie mu z grzbietu, błysk ostrza - z wątroby, owładnie nim przerażenie.
26 Ciemność jak skarb zachowana, nie wzniecony ogień go strawi, zniszczy, co skryte w namiocie.
27 Niebo odsłoni przewiny*, ziemia dlań wrogiem się stanie.
28 Rozdrapią mu skarby w jego domu, rozpłyną się w dzień Jego gniewu.
29 To los odstępcy od Boga, dziedzictwo przez Boga przyznane».
Odpowiedź Hioba: Fakty przeczą zasadzie odpłaty doczesnej
Słuchajcie pilnie!
21 1 Hiob na to odpowiedział, i rzekł:
2 «Słuchajcie, słuchajcie mej mowy, może mnie tym pocieszycie*.
3 Dopuśćcie i mnie też do słowa, potem pozwalam wam szydzić.
4 A czyż ja do ludzi mam żal? Czy niesłusznie duch mój jest wzburzony?
5 Spójrzcie na mnie, zdziwieni, i ręką przymknijcie swe usta!
6 * Jest myśl, co mnie tak przeraża, że drżę na całym ciele:
7 Czemuż to żyją grzesznicy? Wiekowi są i potężni*.
8 Trwałe jest u nich potomstwo i dano oglądać im wnuki.
9 Ich domy są bezpieczne, bez strachu, gdyż nie sięga ich Boża rózga.
10 Ich buhaj jest zawsze płodny, krowa im rodzi, nie roni.
11 Swych chłopców puszczają jak owce: niech dzieci biegają radośnie,
12 chwytają za miecz* i harfę i tańczą do wtóru piszczałki.
13 Pędzą swe dni w dobrobycie, w spokoju zstępują* do Szeolu.
14 "Oddal się - mówili do Boga - nie chcemy znać Twoich dróg.
15 Po cóż służyć Wszechmogącemu? Co da nam modlitwa do Niego?"
16 Czyż w ich rękach nie ma szczęścia, choć ich myśli od Niego daleko?
Winowajcę karać, nie potomstwo!
17 Czy często gaśnie lampa niewiernych, czy na nich klęska spada? Gniew Boży rujnuje nieprawych?
18 Czyż są podobni do słomy na wietrze lub do plew pędzonych przez wicher?
19 "Bóg chowa cierpienia dla synów"*. Trzeba je zadać samemu, niech pozna,
20 niech ujrzy oczami swą klęskę, niech gniew Wszechmocnego wypije!
21 Czy mu po śmierci zależy na domu, gdy liczba miesięcy skończona?*
Czy śmierć jest wyrównaniem?
22 Czy Boga chcesz uczyć mądrości, Tego, co sądzi mocarzy?*
23 Jeden umiera szczęśliwy, ze wszech miar bezpieczny, beztroski.
24 Naczynia ma pełne mleka, szpik jego kości jest świeży*.
25 Drugi zaś kończy w boleści i szczęścia nigdy nie zaznał.
26 A w ziemi leżą razem, obydwu pokrywa robactwo.
Nawet po śmierci źli są szanowani
27 Wasze myśli są mi już znane i plany, jak chcecie mnie dręczyć.
28 Mówicie: "A gdzie dom bogacza lub namiot mieszkalny złoczyńców?"
29 Czy nie pytacie podróżnych? Co mówią - nie wiecie dokładnie?
30 Grzesznik ocalał w dni grozy i w czasie, gdy nadciąga kara.
31 Więc kto mu wypomni złe życie* i któż zapłaci za czyny?
32 Takiego grzebią uroczyście i straże stawiają przy grobie.
33 Toteż przyjemne są mu grudy ziemi, bo tłum ludzi jest za nim, jak i przed nim bez liku.
34 Więc czemu mnie próżno cieszycie, gdy prawdzie odpowiedź zaprzecza?»
TRZECI SZEREG MÓW
Trzecia mowa Elifaza: Bóg karze tylko za grzechy
22 1 Głos zabrał Elifaz z Temanu i rzekł:
2 «Czy ludzie dodają coś Bogu? Czy mądrość nie służy im samym?*
3 Czy Wszechmocny ma zysk z twojej prawości lub korzyść - że droga twoja dobra?
4 Czyż za pobożność twą karci się ciebie i wytacza ci sprawę przed sądem?*
5 Czy nie za zło twoje znaczne? Czy nie za nieprawość bez granic?
6 Braci ograbiasz bezprawnie i zdzierasz suknie obdartym.
7 Wody odmawiasz spragnionym, nie dajesz chleba głodnemu.
8 Kto pięści zaciska, ma ziemię, może tam mieszkać dostojny,
9 a wdowę to z niczym odprawiasz, miażdżysz ramiona sierotom.
10 Stąd wokół ciebie są sieci, i przeraża cię nagła bojaźń,
11 lub raczej ciemności - nie widzisz, a przecież zalewa cię potop*.
12 Czyż Bóg nie wyższy od nieba? Patrz w niebo! Jak gwiazdy wysoko!*
13 A ty powiadasz: "Czy Bóg wie cokolwiek, czy spoza chmur może sądzić?
14 Chmura - zasłoną: Nie widzi. Chodzi po strefach niebieskich".
Hiob podobny do niewiernych
15 Chcesz drogi ciemności* się trzymać, którą kroczyli występni?
16 Ci poginęli przed czasem, powódź im ziemię pokryła*.
17 A Bogu mówili: "Idź precz! Co zrobić nam może Wszechmocny?"
18 On bogactwem napełniał ich domy, knowania złych odeń daleko.
19 Patrzą i drwią sprawiedliwi*, i człowiek prawy się śmieje:
20 "Czyż nie ginie ich własny dobytek? Bogactwo ich ogień pożera".
Nawróć się, a będziesz szczęśliwy
21 Pojednaj się, zawrzyj z Nim pokój, a dobra do ciebie powrócą.
22 Przyjmij z Jego ust pouczenie, nakazy wyryj w swym sercu.
23 Wyzdrowiejesz*, gdy wrócisz do Wszechmocnego, usuniesz z namiotu nieprawość.
24 Gdy złoto jak proch ocenisz, a Ofir* jak piasek rzeczny.
25 Wszechmocny twą sztabą złota i srebrem błyszczącym dla ciebie.
26 Nadzieją twą będzie Wszechmocny, obrócisz wzrok twój na Boga,
27 wezwiesz Go, a On cię wysłucha, wypełnisz swoje śluby,
28 zamiary swe przeprowadzisz. Na drodze twej światło zabłyśnie.
29 On pychę wyniosłą uniża, tych wsławia, co oczy spuszczają.
30 Uratuje prawdziwie czystego, za czystość rąk uratuje».
Odpowiedź Hioba: A przecież zło triumfuje
Odwołam się do Boga
23 1 Hiob na to odpowiedział i rzekł:
2 «I dziś ma skarga jest gorzka, bo ręką swą ból mi zadaje.
3 * Obym ja wiedział, gdzie można Go znaleźć, jak dotrzeć do Jego stolicy?
4 Wszcząłbym przed Nim swą sprawę i pełne dowodów miał usta.
5 Gdybym znał słowa obrony, wiedział, co On mi odpowie...
6 Czy natrze na mnie gwałtownie? Raczej zwróci na mnie uwagę*.
7 Z Nim się prawuję niewinny. Mój sędzia wypuści mnie wolno*.
8 Pójdę na wschód: tam Go nie ma; na zachód - nie mogę Go dostrzec.
9 Na lewo sieje zniszczenie - nie widzę, na prawo się kryje - nie dojrzę*.
10 Lecz On zna drogę, którą kroczę*, z prób wyjdę czysty jak złoto.
11 Moja noga kroczy w ślad za Nim, nie zbaczam, idę Jego ścieżką;
12 nie gardzę nakazem warg Jego i w sercu słowa ust Jego chowam.
13 * Lecz On doświadcza, kto zmieni? On postanowił, wykonał.
14 Plany wykonać potrafi. Wiele ich tai w swym sercu.
15 Więc drżę przed Jego obliczem, ze strachem o Nim rozmyślam,
16 Bóg grozą przenika me serce, Wszechmocny napełnia mnie lękiem.
17 Bodajbym w mroku zaginął, ciemności miał przed oczami!
Satyra społeczna: Na świecie panuje gwałt
24 1 Czemu Wszechmocny nie ustala terminów*, a najbliżsi nie znają dni Jego?
2 Nieprawi przesuwają granice, trzodę kradną z pasterzem,
3 osła zajmują sierotom i wołu wdowie zabierają w zastaw.
Praca przymusowa biednych
4 Ubogich usuwa się z drogi, biedni się wszyscy chowają
5 niby osły na pustkowiu. Wychodzą, by szukać pracy, żywności szukają do wieczora, pożywienia dla dzieci.
6 W polu żniwują po nocy, męczą się w winnicy bogacza,
7 nocują nago, bez odzienia, nie mają okrycia na mrozie,
8 gdy burza ich w górach zaskoczy, do skały bezdomni się tulą.
9 Sieroty odrywa się od piersi i w zastaw zdziera się suknię.
10 Nago chodzą, bez odzienia. Głodni dźwigają kłosy*.
11 Wśród murów się męczą w południe*, choć depczą tłocznie - spragnieni.
12 Jęcząc, umierają w mieście*, ranni wołają: "Ratunku!" - a Bóg nie słyszy wołania*.
13 Inni nie cierpią światła*, nie chcą uznać Jego dróg, na ścieżkach Jego nie trwają.
14 Morderca nie wstaje za dnia, by zabić biedaka, nędzarza, lecz chodzi po nocy [jak] złodziej.
15 Czeka na mrok cudzołożnik, mówi: "Mnie oko nie dojrzy, mrok jest zasłoną dla twarzy".
16 O zmroku do mieszkań się włamią, za dnia dom szczelnie zamknięty, światła oni nie cierpią.
17 Mrokiem zda się im dojrzany poranek, przywykli do grozy nocy».
18 * Mkną prędko na wodnej powierzchni. Przeklęty ich dział na ziemi. W stronę winnic [nikt] nie skręca*.
19 Susza, spiekota, śnieg niszczy, a Szeol wymiata grzesznika.
20 Wymaże go łono z pamięci, robak go połknie jak słodycz, nikt go już nawet nie wspomni. Nieprawość wycięta jak drzewo.
21 Gnębił niepłodną, bezdzietną, niedobrze się z wdową obchodził,
22 swą siłą wspomagał mocarzy; stoi, lecz życia niepewien.
23 Oparcie mu dano, bezpieczny, pilnie naśladuje ich drogi.
24 Pysznił się krótko i odszedł, poniżony, wycięty jak malwa, jak wierzchołek kłosa zabrany.
25 Czy nie tak? Któż kłamstwo wykaże? Któż mowę moją zniweczy?»
Trzecia mowa Bildada: Potęga Boga a słabość człowieka
Bóg stworzył świat
25 1 * Wtedy zabrał głos Bildad z Szuach i rzekł:
2 «Z Nim panowanie i groza, na niebie ustalił porządek.
3 Czy siły Jego kto zliczy? Na kogo nie stawia zasadzki?
4 Czy człowiek jest sprawiedliwy w oczach Boga*, a syn niewiasty - bezgrzeszny?
5 Jeśli niejasny i księżyc, gwiazdy przed Nim nieczyste,
6 tym więcej człowiek - ten robak, i syn człowieczy - znikomość».
Odpowiedź Hioba: Uznaję wszechmoc Boga
Mówisz na próżno
26 1 Hiob na to odpowiedział i rzekł:
2 «Ależ pomogłeś choremu, wzmocniłeś ramię osłabłe!
3 Tyś niemądremu doradził, ujawniłeś pełnię rozumu!
4 Do kogo kierujesz te słowa, czyjże to duch wionie z ciebie?
5 Umarli drżą w podziemiu, ocean i jego mieszkańcy.
6 Szeol dla Niego jest nagi, Abaddon* jest bez zasłony.
7 Dach rozciąga nad pustką, ziemi niczym nie umacnia,
8 wody chmurami krępuje*, nie pękną pod nimi obłoki.
9 Zakrywa oblicze księżyca rozciągając nad nim chmury.
10 Wodom nakreślił granice, oddzielił światło od mroku.
11 Słupy niebieskie się chwieją, drżące przed Jego groźbą.
12 Potęgą wzburzył pramorze, roztrzaskał Rahaba swą mocą,
13 wichurą oczyszcza strop nieba i Węża Zbiega* niszczy swą ręką.
14 Oto są ślady dróg Jego; jak mało o Nim się słyszy! Któż zdoła pojąć grom Jego mocy?»
27 1 Hiob jeszcze głos zabrał, i rzekł:
2 «Na życie Boga, co nie dał mi prawa, na Wszechmocnego, co poi goryczą,
3 dopóki mam oddech w sobie, a w nozdrzach mam Boże tchnienie,
4 usta moje nie wyrażą się podle, nie wyrwie się słowo podstępne.
5 Dalekim od tego, by słuszność wam przyznać, jak długo żyć będę, twierdzę, żem czysty.
6 Że strzegę prawości, a nie porzucam: serce nie dręczy mnie nigdy.
7 Mój wróg niech stanie się winny, przeciwnik niech będzie występny!*
8 W czym grzesznik ma ufać, gdy skończy, gdy Bóg zabierze mu duszę?
9 Czyż Bóg wysłucha jego wołania, gdy spadnie na niego nieszczęście?
10 Czy może się cieszyć Wszechmocnym, choć wzywałby Boga co chwila?
11 Pouczam was o Bożej mocy, niczego nie taję o Wszechmocnym.
12 Wy już to wszystko widzicie, więc po cóż jałowe spory?»
Trzecia mowa Sofara: Los niegodziwca
Upadek bezbożnika
13 «Taki to los grzesznika - od Boga, dola ciemięzcy - od Wszechmocnego:
14 Synowie się mnożą pod miecz, a dzieci głodne z braku chleba;
15 potomków grzebie zaraza, a wdowom ich płakać nie wolno.
16 Niech sobie on srebro jak proch gromadzi, suknie upycha jak glinę;
17 niech zbiera: prawy je wdzieje, a srebro posiądzie niewinny.
18 Zbudował dom z pajęczyny, jak szałas stawiany przez stróża.
19 Położył się bogacz, lecz zgarnia;* otworzył oczy: nic nie ma.
20 Pędzi go strach niby powódź, po nocy wichura go ściga.
21 Wiatr wschodni porywa i ciągnie, zabiera go z jego siedziby;
22 unosi, nie mając litości, bo z ręki ujść mu nie może.
23 Klaszcze się za nim w dłonie, gwiżdże ze wszystkich stron*».
Hymn o mądrości*
Przejawy ludzkiej mądrości
28 1 Istnieje kopalnia srebra i miejsce, gdzie płuczą złoto.
2 Dobywa się z ziemi żelazo, kamienie na miedź* przetapiają,
3 kres się kładzie ciemności, przeszukuje się wszystko dokładnie, kamień i mroki, i zmierzch.
4 Na odludziu kopią chodniki, hen tam, gdzie noga się gubi, zawieszeni kołyszą się samotni.
5 Ziemię, skąd chleb pochodzi, od dna pustoszą jak ogniem*,
6 bo kamień i szafir zawiera z ziarnkami złota zmieszany.
7 Drapieżnik nie zna tam ścieżki, nie widzi jej oko sępa;
8 nie dojdzie tam dumne zwierzę, nawet i lew tam nie dotrze.
9 By wyciągnąć ręce po krzemień, do gruntu przewraca się góry,
10 w skale się kuje chodniki, a oko otwarte na wszelką kosztowność;
11 tamuje się źródła rzek, by skarby wydobyć na powierzchnię.
Nieznana droga do mądrości
12 A skąd pochodzi mądrość* i gdzie jest siedziba wiedzy?
13 Człowiek nie zna tam drogi, nie ma jej w ziemi żyjących.
14 Otchłań mówi: «Nie we mnie». «Nie u mnie» - tak morze dowodzi.
15 Nie daje się za nią złota, zapłaty nie waży się w srebrze,
16 nie płaci się za nią złotem z Ofiru, ni sardoniksem rzadkim, ni szafirem.
17 Złoto i szkło* jej nierówne, nie wymienisz jej na złote naczynie;
18 nie liczy się kryształ i koral, perły przewyższa posiadanie mądrości.
19 I topaz z Kusz nie dorówna, najczystsze złoto* nie starczy.
20 Skąd więc pochodzi mądrość i gdzie jest siedziba wiedzy?
21 Zakryta dla oczu żyjących, i ptakom powietrznym nieznana.
22 Podziemie i Śmierć oświadczają: «Nie doszło tu echo jej sławy».
23 Droga tam Bogu wiadoma, On tylko zna jej siedzibę;
24 On przenika krańce ziemi, bo widzi wszystko, co jest pod niebem;
25 określił potęgę wiatru, ustalił granice wodzie.
26 Gdy wyznaczał prawo deszczowi, a drogę wytyczał piorunom,
27 wtedy ją widział i zmierzył, wtenczas ją zbadał dokładnie.
28 A do człowieka* powiedział: «Bojaźń Boża - zaiste mądrością, roztropnością zaś - zła unikanie».